niedziela, 15 marca 2020

Borje - my little piece of paradise.

Kiedy ktoś Ci będzie wmawiał, że cudownie jest na Lazurowym Wybrzeżu, a jeszcze ładniej na Costa Brava lub Balearach, wzrusz pogardliwie ramionami i skieruj go do Dalmacji. Te słowa ślę do Ciebie z najpiękniejszego śródziemnomorskiego wybrzeża, jakie widziałem, wybrzeża nie skażonego betonowymi cielskami wielkich hoteli, naturalnego w swym boskim, południowym majestacie

Robert Makłowicz do Piotra Bikonta, „Wprost” 33/2003.


Był rok 2004 kiedy pierwszy raz zobaczyłam raj. Tak, to prawda. Od pierwszego momentu, od pierwszego spojrzenia pokochałam to miejsce, stało się moim rajem, domem, moją odskocznią. To tutaj wracam każdego roku latem, każdego roku od 16 lat.

Jedni powiedzą: rany, jak tak można? Przecież świat jest taki piękny, już sama Chorwacja oferuje wiele innych pięknych miejsc. Zgadzam się. W ogóle z tym stwierdzeniem nie dyskutuję. Nikomu nie zamierzam tłumaczyć się z tego co robię. Wracam do miejsca, które kocham, do ludzi, których uwielbiam. Nie czuję się tutaj jak turysta. Czuję się tutaj jak domownik. O dom dbam jak o swój, szanuję jak swój. 

Borje to mała rybacka kiedyś wioska na Półwyspie Pelješac.
Pięknie o Borje opowiedziała na łamach Gazety Wyborczej nr 88 w dodatku Turystyka Ewa Wójciak, aktorka, dyrektor Teatru Ósmego Dnia:
Serce zostało w Borje, wiosce rybackiej na półwyspie Pelješac w południowej Dalmacji.

Jakieś dziesięć lat temu wygnało nas z Polski ponure lato. Pojechaliśmy z dziećmi i psem do Chorwacji. Było tuż po wojnie, jechaliśmy bez planu, wstrząśnięci opuszczonymi wioskami w obramowaniu pięknej przyrody. Wynajęliśmy pokój w Borie, w domu Bośniaczki Aidy Kulenovie, dumnej bałkańskiej piękności, niezwykłej postaci. Żyła samotnie, zmagając się z biedą. Wojna strasznie dużo jej zabrała - jedyny syn zginął w Sarajewie, dom uległ dewastacji, łódź przepadła. Zapałaliśmy do siebie wielką przyjaźnią i zaczęliśmy tam jeździć co roku.


Borie jest przylepione do zboczy gór opadających do morza, wysokich do tysiąca metrów. Kilka domów w wiosce ma 300 lat i więcej - pochodzi z czasów, kiedy te ziemie należały do Wenecji. Na morzu majaczy archipelag wysp. Arkadyjska uroda, z kryształowym morzem i niebem, leczy ze złych nastawień i depresji. Nie ma tam wielu turystów.


Przed domem Aidy jest taras - widok z niego na Adriatyk jest niezrównany. Nocą na morze wypływa rybacki kuter zawsze poruszający się w tym samym rytmie. Jest w tym coś odwiecznego, kojącego, co dzieje się niezależnie od konfliktów, wojen, myśli Z tarasu wydaje się, że morze jest blisko, ale w rzeczywistości trzeba do niego zejść kilkanaście minut skalistą ścieżką. Na dole jest zatoczka i plaża wśród skał, na której możemy być sami. Na tarasie, pod rozłożystą oliwką, często biesiadujemy z przyjaciółmi. Z czasem zaczęliśmy tam jeździć nawet w kilkanaście osób, zabierając zwłaszcza przyjaciół naszych dzieci. Aida nauczyła mnie robić znakomite małże w białym winie, różne bałkańskie i dalmatyńskie przysmaki. Przychodzą miejscowi, dyskutujemy o historii tego kraju, o wojnie To nigdy nie są zwyczajne wakacje, zawsze są podszyte refleksją, bólem nieodłącznym od tego kawałka Europy.


(...)Tyle tysięcy kilometrów przejechałam z teatrem, aż zaczęła do mnie docierać prawda, że świat się powiela. A Borje jest niezwykłe i niepokonane pod względem uroku, doskonałości. Nigdzie nie znalazłam takiego miejsca. 

To, że Borje w ogóle jest w moim życiu oczywiście zawdzięczam mojemu mężowi, ale głownie właśnie Ewie i Jackowi. To dzięki Nim mój mąż trafił w to miejsce i to dzięki Nim i ich niesamowitej chęci dzielenia się tym co mają możemy zjawiać się tam każdego roku.

Ewo, Jacku - dziękujemy.

Dom jest duży. Zawsze jest tam sporo ludzi. W zasadzie każdego roku poznajemy kogoś nowego. Rodzą się przyjaźnie, znajomości na lata, plany na kolejne wspólne wakacje, wspólne wypady. Często dzielimy się z "nowicjuszami" tym co my zdążyliśmy już przez tyle czasu poznać, jak choćby wejście na górę Svety Ilija.

Borje ma wszystko to czego potrzebuję: piękną plażę (a nawet dwie), miejsce na wieczorne spacery o zachodzie słońca, ciszę, spokój i wspaniałych ludzi. I choć z roku na rok przybywa tu turystów to nadal jest to miejsce jedyne w swoim rodzaju. Nie znajdziesz tu sklepu - do najbliższego jest około 8 km (Orebić). Nigdzie nie ma nieba tak pełnego gwiazd prawie na wyciągnięcie ręki. 

Za 138 dni znowu wysiądę tam z samochodu, zaciągnę się cudownym zapachem pinii, posłucham cykad i przez 3 tygodnie będę ładować baterie na kolejny rok. Wierzę, że tak będzie, że sytuacja z koronawirusem się unormuje, zahamuje, że znów wszystko będzie jak dawniej.

Do zobaczenia w sierpniu w Borje 😍